Sprzeciw wobec idei, że teksty naprawdę mówią o czymś konkretnym jest także sprzeciwem wobec idei, ze jakaś konkretna interpretacja może do czegoś dotrzeć – jest Ti sprzeciw wobec idei, że tekst może powiedzieć cos, co sam chce powiedzieć, a nie tylko dostarcza bodźców, dzięki którym czytelnik z większą bądź mniejszą trudnością potrafi przekonać siebie lub innych do tego, co od samego początku miał ochotę powiedzieć na temat tego tekstu. Rorty uważa że nie należy dążyć do większej precyzji ogólności niż jest to potrzebne do danego celu. Pomysł, że można poznać działanie tekstu za pomocą analizy semiotycznej jest możliwe, ale nadto skomplikowane, by zadawać sobie ten trud (podaje tu przykład programu komputerowego, który w założeniu jego autorki służy do pisania esejów, a Rorty chce go użyć do rozliczeń podatkowych, może to zrobić, ale nastręczy mu to wiele trudności, których mógłby uniknąć, jeśli użyłby narzędzia odpowiedniego do tego celu).Rorty nie ufa idei strukturalistycznej, wedle której istotą krytyki literackiej jest dogłębne poznanie „mechanizmów tekstowych”. Nie ufa także idei poststrukturalistycznej, która głosi, że istotą krytyki literackiej jest wykrycie w tekście hierarchii metafizycznych bądź prób ich podważenia. Wiedza ta może być użyteczna, ale nie zbliża do tego, co naprawdę dzieje się w tekście. Wiedza o mechanizmach wytwarzania tekstu czy i metafizyce może być niekiedy użyteczna, ale nie zbliża do tego, co naprawdę dzieje się w tekście niż wcześniejsza lektura pism innych badaczy. Lektury uzupełniające dają jedynie szerszy kontekst, w którym można umieścić tekst. Żadna wiedza nie mówi nic o naturze tekstów bądź naturze czytania, ponieważ ani teksty ani czytanie nie posiadają natury.
„Lektura tekstów polega na tym, ze czytamy je w świetle innych tekstów, ludzi, obsesji, pojedynczych informacji i czegoś tam jeszcze, po czym sprawdzamy jaki jest efekt”. Może on być zbyt dziwaczny, by zaprzątać sobie nim głowę, a może być fascynujący i przekonywujący, że ma się złudzenie, iż wreszcie odkryliśmy, o co naprawdę w tekście chodzi. Tymczasem to, co fascynuje i przekonuje, przesądza potrzeby i cele osób, które dają się zafascynować i przekonać. Prościej zatem byłoby anulować rozróżnienie między użyciem i interpretacją tekstu, a rozróżniać jedynie między użytkami, jakie różni czytelnicy czynią z tekstu do różnych celów.